Test 100km "mini-orbity" dokoła Cz-wy.

Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Od dłuższego czasu chodzi mi po głowie mini-orbita tak więc dzisiaj przetestowałem przygotowaną trasę.
Jakieś tam mini poprawki będą, ale czekam teraz na jakiś dzień z odpowiednią pogodą i próbuję pokonać tą pętlę kilka razy w ciągu dnia :)
Generalnie drogi dobre, trasa szybkiego ruchu pokonana 2x na światłach z przejściami dla pieszych, tylko w Choroniu niepotrzebnie zapędziłem się w las i piachy przez co musiałem prowadzić rower bo opony nie dawały rady...


Pseudo Decathlon Orbita 2014 absolutnie bez historii...

Niedziela, 20 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Cóż, tegoroczna Decathlon Orbita którą miałem wpisaną od dawna w grafiku, niestety przejdzie bez echa w moim dzienniku.
Stało się tak z wielu powodów, ale po kolei...
Nauczony doświadczeniem sprzed dwóch lat, tym razem zaplanowałem rozpoczęcie orbitowania w ciągu dnia w Zawierciu - nie jestem przyzwyczajony do jazdy bez snu (dawniej start o północy, a w tym roku o 22) i dwa lata temu nieprzespana noc spowodowała o zakończeniu orbitowania.
Według grafika pierwsza grupa przez Zawiercie przejeżdzać powinna koło 12 i tak było rozplanowane.
Z Częstochowy wyruszyło 35 osób z czego 18 na cały dystans (8 trekking/góral), w Zawierciu rozpocząć miało 9 osób - to wróżyło jazdę do końca całkiem fajną grupą osób akceptowalnym tempem.
Niestety grupa Zawierciańska się rozsypała jeszcze przed startem - każdy wystartował o innej godzinie - kompletnie olewając grafik - i gdzie tu idea wspólnego kręcenia?
Ja planowałem trzymać się terminu tak więc o 11:20 dotarłem PKP do Zawiercia gdzie czekał na mnie damzac. Wspólnie pojechaliśmy na skwer gdzie relaksował się Mr Dry. Po krótkim postoju i pogawędce ruszyliśmy wspólnie z damzac'iem w trasę - Mr Dry został i oczekiwał pierwszej grupy która była dosłownie kilka kilometrów od nas  - liczyliśmy, że i tak nas później dogonią - gdyż jechali na szosach i mieli naprawdę zawrotne tempo.
Tak też stało się na około 30-tym kilometrze, i dalej jechaliśmy razem przez około 10km zdecydowanie szybszym tempem. Chłopaki na szosach zdecydowali się na postój, a my pojechaliśmy dalej.
Na obiad w Brynku dotarliśmy około 25 minut przed planowanym rozkładem jazdy.
W jadłodajni samotnie czekał na nas voit ;)
W trakcie obiadu nastąpiło przeglądanie raportów z trasy, telefony i niestety dość niemiłe zaskoczenie.
Okazało się, że sporo osób zakończyło orbitę wcześniej (upały? forma?), damzac wraca do Myszkowa, voit do Częstochowy i na dobrą sprawę na trasie są już tylko szosowcy, cyborg adamas jadący własną (dłuższą o 100km) wersję Orbity i krzara gdzieś daleko daleko daleko...
Jako, że dla mnie ideą Orbity - poza oczywistą okazją do wykręcenia życiówki, jest przede wszystkim wspólne kręcenie kilometrów, pomaganie, wspieranie i motywowanie się nawzajem, a do jazdy zostali mi tylko szosowcy, z którymi zdecydowanie nie mogę się równać, w tej sytuacji z bólem serca byłem zmuszony podjąć decyzję o powrocie z voit'em do Częstochowy - ale zdecydowanie wolę tą opcję od samotnego kręcenia - w towarzystwie zawsze raźniej.
Pojechaliśmy przez Koszęcin i Boronów z małym postojem w Konopiskach nad wodą w Pająku, gdzie była okazja posilić się oraz napić zimnych napojów :)
Po dotarciu pod Altanę niepocieszony stwierdziłem, że nabiję jeszcze trochę kilometrów samemu i drogą na około przez Czarny Las pojechałem do Kamyka i dalej do Kłobucka, po cichu licząc, że wyjadę na spotkanie mocnej szosowej grupie. Aczkolwiek była na to jednak zbyt wczesna pora. Krótki postój w Kłobucku i powrót do Częstochowy - wykręcone dodatkowe 40km - parę minut po 21 docieram do Altany Żywiec gdzie zebrała się już spora grupa oczekująca na na wybrańców którzy podjęli się pokonania całej trasy.
Docierają niecałe 30 minut po mnie - jak mówiłem tempo mieli zawrotne - gratulacje!

Razem z dojazdem na PKP oraz powrotem do domu Orbitę zamykam wynikiem 169.72km i jestem mocno niepocieszony, gdyż patrząc na wczorajszą formę i dzisiejsze zmęczenie (a właściwie jego brak) myślę, że dzień był spokojnie na wykręcenie życiówki w okolicach 300+ ...

Mimo wszystko jakieś pozytywy są - pobite rekordy czasowe na paru dystansach i póki co najdłuższy wypad w sezonie a także niezła średnia.



Olsztyn z CWR

Poniedziałek, 7 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Plany były inne, ale jak to plany - lubią się zmieniać ;)
Docieram na Biegana a tam spora ekipa czeka więc jedziemy.
Zapaleni terenowcy więc do Olsztyna koło Złotej Góry, Legionów, Zieloną Górę, Kusięta, Towarne.
Trek spróbowal troszkę innej jazdy niż zwykle. Wprawdzie w Zielonej Górze nie ukończyłem podjazdu w lesie - zabrakło przełożeń (niestety nie miałem czasu wyregulować lekkich :/ ), ale i tak przyjemna odmiana od "standardowej" jazdy.
W pewnym momencie odłączamy się od grupy i w cztery osoby jedziemy asfaltem na rynek w Olsztynie, szybkie zakupy w sklepie i czekamy na resztę pod parasolkami.
Gdy wszyscy już dotarli rozdzielamy się pownownie, cześć jedzie na zamek i Sokole a my w piątkę pożarówką do Częstochowy.
Koło dworca PKP Raków żegnamy się z Edytką i jedziemy wzdłuż Warty do centrum miasta.
Eskortuję jeszcze kawałek Olę i postanawiam dalej dokręcić jeszcze brakujące kilometry do setki przez Grabówkę, Lisiniec, Gorzelnię, Blachownie - co udaje się na luzie :)
Kolejny udany wypad i kolejna setka w sezonie :)

Popołudniowy Poraj z CWR

Czwartek, 3 lipca 2014 · Komentarze(0)
Prognozy pogody obiecujące, więc dzień wcześniej ustawiliśmy się na facebookowej grupie w kwestii wspólnego wyjazdu.
Prognozy się sprawdziły, koniec pracy, na rowerek, kierunek Plac Biegańskiego - zbiórka :)
Odliczyło się nas 4 osoby tak więc ruszać czas :)
Z Częstochowy ścieżką wzdłuż Warty do terenów huty po czym dalej lasami koło monaru przez Dębowiec do Poraja.
Po drodze dołącza do nas kolega ale długo nie jedzie - problemy z kolanem.
Niedaleko monaru napotykamy w lesie policję - szukają zbiega ;) Jak się później okazało - raczej nie z monaru ;)
W Dębowcu najpierw spory podjazd, który jednak na końcu wynagradza zjazdem - 53.4km/h bez pedałowania :)
Przed samym Porajem napotykamy zbiorowisko ludzi, policję i zablokowaną drogę - autko do kasacji w rowie - i to prawdopodobnie o tego zbiega chodziło...
Objeżdzamy zbiornik w Poraju i na końcu na wale robimy przerwę na uzupełnienie płynów, posiłek oraz sweet focie bez których wyjazd by się nie liczył ;)



*autorem zdjęć jest telefon Sylwii ;) :P

Powrót do Częstochowy tą samą drogą - znów podjazd w Dębowcu - od tej strony cięższy, przy okazji przekonałem się, że muszę wyregulować najniższe przełożenia gdyż łańcuch przeskakuje. Na końcu przed Częstochową mała modyfikacja - powrót trasą, koło Michaliny i dalej wzdłuż bloków do al. Pokoju.
W centrum koło dworca PKP kończymy wyjazd i się rozdzielamy. Zerkam na licznik - niewiele brakuje do setki więc postanawiam sam jeszcze pokręcić i dobić kilometrów. Udaje się to na wielkim luzie - jako, że odliczając powrót do domu brakowało tylko 10km :)
Nie spodziewałem się setki i gps włączyłem dopiero na zbiórce więc ślad niekompletny, ale najważniejsze, że trasa pokonana w doborowym towarzystwie :)
Szacuek dla dziewczyn które zrobiły życiówki :)

Złoty Potok - dzień na złość...

Sobota, 28 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Według prognoz ostatni dzień weekendu kiedy miało być ładnie... taaaa...
Były plany na dalszą jazdę dużą ekipą - wyszło jak wyszło...
Już samo przygotowanie do jazdy pokazało, że dzień nie zapowiada się najlepiej...
Od rana spory wiatr, oparłem rower o bramę, przetarłem golenie amortyzatora, wyczyściłem łańcuch i poszedłem odłożyć szmatkę.
W tym momencie ogromny podmuch wiatru spowodował, że rower wylądował na ziemi :(
Większość energii przejeła na siebie kierownica i pedał, ale niestety wygląda na to, że ucierpiał hak przerzutki, kur....
No ale nic - szybkie oględziny - przerzutki działają (aczkolwiek jutro muszę dokładnie zerknąć co i jak), ruszamy w trasę.
Ostatecznie wyszło do Złotego Potoku przez Olsztyn i Zrębice oraz powrót podobnie, w Częstochowie drogą wzdłuż Warty.
Miało być więcej....
Ale tak...
W drodze do Złotego cały czas mocny wiatr w twarz więc o dobrym tempie nie było mowy, plus dodatkowa strata energii...
W drodze powrotnej oczywiście wiatr się odwrócił - i znowu w twarz...
I jak tu bić rekordy...
Po powrotnym postoju w Leśnym w Olsztynie były plany by jechać dalej jeszcze nabić kilometrów - ale nie - to nie koniec nieprzyjemności - oczywiście zaczęło padać (w momencie gdy tworzę ten wpis opady przerodziły się w istny koniec świata...), więc decyzja - nie ma nabijania kilometrów - powrót do domu...
Cały dzień na złość, eh...

100. Częstochowska Masa Krytyczna

Piątek, 27 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Dzisiaj setna - jubileuszowa Masa Krytyczna :)
Nie mogło mnie nie być ;)
Ilośc osób spowodowała opadnięcie szczęki :)
Według podanych przed chwilą oficjalnych informacji w Masie udział wzięło 821 uczestników!
Rekord pobity dwukrotnie? :D
Dziękujemy za te 10 lat (dziesięciolecie w sierpniu będzie o ile pamiętam) i oby tak zawsze :)
Po masie troszkę jeszcze pokręciłem nabić kilometry i podgonić średnią ;)

Poraj

Środa, 11 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Korzystając z dobrej pogody zaplanowaliśmy już wcześniej z Ewą wieczorno/nocny wypad :)
Prognozy pogody się sprawdziły więc nie pozostało nic innego jak zabrać oświetlenie i ruszać w trasę :)
Mieszając trochę asfaltu i terenu docieramy ładnym tempem do poraja na zachód słońca - niestety chmury spowodowały, że słońca specjalnie widać nie było ;) Krótka przerwa nad wodą i ruszamy w drogę powrotną planując objechać cały zbiornik dookoła.
Niestety już się sciemniało a nasze umiejętności nawigacyjne po ciemku w lesie nie należą do najlepszych więc trochę się pomotaliśmy ale ostatecznie udało się znaleźć właściwą drogę.
Zaczęło się też powolutku ochładzać więc powrót troszkę inną trasą by jak najszybciej dotrzeć do domu.


Setka - Ostrowy Nad Okszą i nie tylko

Sobota, 7 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Od dłuższego czasu planowaliśmy dalszy wyjazd - czekaliśmy na dobrą pogodę i odpowiednią ilość czasu. Prognozy pogody oraz grafik wskazywały, że te warunki zostaną spełnione w sobotę :) Mieliśmy jechać z Ewą, w piątek dołączył jeszcze Łukasz co mnie ucieszyło - im nas więcej tym lepiej się kręci :)
W piątek wszystko pięknie wyczyściłem i nasmarowałem, pozostało czekać do soboty :)
Start punktualnie o umówionej godzinie, dojazd po Ewę i ruszamy pod M1 po Łukasza. Razem w grupie przyjemnym tempem (cały czas z górki) do Czarnego Lasu, a potem prawie offroad drogą (jeśli można tak to nazwać) przez Nową Wieś do Ostrów nad Okszą.
Wertepy chyba mocno wytrząsły nowy rower i w Ostrowach prawie bym zgubił koło - poluzował się szybkozamykacz. Cóż - jak to na początku - wszystko trzeba podokręcać...
Nad zalewem w Ostrowach urządziliśmy sobie dłuższą przerwę jako, że Łukasz zgłodniał, poza tym serwowali bardzo dobre zapiekanki z pieca oraz piw....tfu...izotonik ;)


Troszkę fotek oraz wygłupów na placu zabaw i posileni w dobrych nastrojach ruszamy dalej :)
Wiejskimi mało uczęszczanymi dróżkami przez Borową i Władysławów docieramy do Zawad, skąd przez Zbory, Szyszków, Rębielice Szlacheckie i Wilkowecko docieramy do Waleńczowa gdzie w końcu napotykamy upragniony sklep :) Wcześniej przez całą drogę od Zawad nie było czynnego żadnego sklepu - mało tego - nie było sklepu w ogóle ;)
Łukasz zaczął już nerwowo spoglądać na ilośc kilometrów na liczniku oraz wypytywać o drogę powrotną, ja stwierdziłem jednak, że postaram się troszkę urozmaicić powrót ;)
Z Waleńczowa bocznymi drogami docieramy do Kłobucka skąd kierujemy się dalej w kierunku Wręczycy. Droga niestety jest w remoncie (co nie przeszkadzało okolicznym mieszkańcom (eh to SKL) jechać na czerwonym pod prąd - bo po co czekać) więc w pewnym momencie trzeba było poszukać alternatywnej drogi do Grodziska. Wyszło to bardzo fajnei - troszkę klucząc polnymi drogami przeprawiamy się przez rzekę i wyjeżdzamy w Pierzchnie gdzie następuje zmiana trasy i ze względu na Łukasza kierujemy się już prostą drogą do Częstochowy.
Tym sposobem pierwsza setka w sezonie stała się faktem, aczkolwiek jest niedosyt ponieważ noga dzisiaj podawała świetnie (zasługa nowego roweru?) i gdyby nie brak czasu  to myślę, że realne było by jeśli nie 200 to chociaż 150km. A dzień wcześniej wykręciłem jeszcze 50km w zwykłych spodenkach bez wkładki - więc dystans dobowy wyniósł ponad 150km i zmęczenia nie czuć :)

Pawełki - Rododendrony, a właściwie ich namiastka.

Sobota, 31 maja 2014 · Komentarze(0)
Jak co roku w tym okresie wypadało się wybrac do pobliskich Pawełek do rezerwatu rododendronów które zwykle kwitną na przełomie maja/czerwca.
Ze względu na spore opady deszczu w tygodniu zrezygnowałem praktycznie z wypadu terenowego i większość trasy w obie strony przejechałem asfaltami przez Herby, Lisów, Ostrów i Lubockie.
Niestety, po dotarciu na miejsce okazało się, że chyba w tym roku nic z rododendronów nie będzie :( Jak wiadomo sa bardzo wrażliwe na pogodę, a z roku na rok jest chyba co raz gorzej :( Wygląda to po prostu marnie...