Dzisiaj postanowiłem pojeździć sobie tempem rekreacyjnym gdyż troszkę byłem obolały po sobotnich szaleństwach ;) Jazda z naciskiem na lekkie przełożenie i stałą prędkość. Nawet się nie zorientowałem kiedy stuknęło 50km i nawet fajna średnia :) Trasa: Wielkoborska, Gorzelnia, Konradów, Blachownia, Dźbów, Wygoda, Konopiska, Pająk, Zacisze...
Tym razem wybraliśmy się z kumplem w drogę przez Gorzelnię, Kalej, Szarlejkę. Pierwsza część trasy non stop pod górkę i pod wiatr, druga z górki - też pod wiatr :/ Ale średnia prędkośc w pełni mnie usatysfakcjonowała :)
Malutki wypad treningowy po niedalekich okolicach, a dodatkowo test programu Noni GPS Plot :) Na koniec jeszcze trochę pokołowałem koło domu aby przekroczyć 20km :)
Poniżej profil prędkości z całej trasy (po kliknięciu duża wersja):
Wczoraj zamontowałem nowe chwyty Setlaz Kevlar oraz rogi Accent Cross Country, tak więc należało dzisiaj wypróbować (wczoraj walczyłem do późna). Przy okazji dzięki wymianie z roweru zniknęło jakieś 300g balastu gdyż nowy osprzęt jest znacznie lżejszy :) Dodatkowo w weekend zamówiłem sobie koszulkę oraz plecak rowerowy 4F Prolight - wczoraj kurier dostarczył. Zrobiłem sobie malutką wyprawę - wrażenia z jazdy świetne. Gripy są naprawdę komfortowe i dają pewny chwyt, a gięte rogi to to, co naprawdę było mi potrzebne :) Jednym słowem REWELACJA :)
w porównaniu z moimi dotychczasowymi wyjazdami dzisiaj warunki zdecydowanie najlepsze - po prostu rewelacja :) ja czuję, że żyję dopiero od 30-tu stopni wzwyż :) tak więc musiałem wykorzystać okazję i wybrałem się do Konopisk nad wodę :)
Jako, że pogoda w weekend dopisała, postanowiliśmy się wybrac z kumplem na malutką wycieczkę. Start zaplanowaliśmy na godzinę 17-tą - kumpel po pracy więc wcześniej nie dało rady. Na całą trasę mieliśmy przeznaczone jakieś 2 godziny plus zapas na postoje (były plany na wieczór ;) ). Punktualnie wyruszyłem z domu i po około 20-tu minutach jazdy z dobrą średnią (10km w 25 minut) byłem już na umówionym miejscu spotkania. Ruszyliśmy dalej Aleją Pokoju w stronę Huty Częstochowa. Pierwszym planowanym punktem podróży było odwiedzenie zapomnianego cmentarza żydowskiego położonego na terenach Huty. Niestety ten punkt po części nie wypalił ze względu na krótkie spodenki, krótki rękawek i chmarę komarów zaraz po wjechaniu na cmentarz :/ Mimo to jednak conieco udało się zobaczyć i fotki porobić. Na dłuższy wypad trzeba się będzie wybrać jesienią w innym ubiorze ;)
Po powrocie z cmentarza na główną drogę planowaliśmy przebić się do ul. Legionów w kierunku Góry Ossona. Oczywiście w międzyczasie skręciłem w złą odnogę i trochę pobłądziliśmy po terenach hutniczych, ale ostatecznie dotarliśmy do celu :)
Na górze pierwszym punktem była tablica upamiętniająca istnienie w tym miejscu szkółki szybowcowej oraz figura Matki Boskiej.
Następnie udaliśmy się na szczyt góry - do nieczynnej przepompowni wody. Widoki ze szczytu nieciekawe, ale cóż - w końcu to Huta ;)
Następne zadanie wykonane :) Kolejnym celem miał być kamieniołom, ale oczywiście ubzdurałem sobie iż znajduje się on koło TRW więc po nieudanych poszukiwaniach i zerknięciu na zegarki postanowiliśmy powoli zbliżać się do końca podróży, robiąc jeszcze po drodze przystanek na małe conieco ;) Kamieniołom zostanie odwiedzony przy innej okazji :)
Po napakowaniu żołądków rozdzieliliśmy się i każdy pojechał w stronę swojego domu. Wyprawę uważam za udaną :D Na koniec dorzucam jeszcze zapis gps trasy - urywa on się wprawdzie zaraz po wyjeździe z Góry Ossona (oczywiście zapomniałem na czas zmienić baterii w rowerowym batterypacku :/ ) - ale dla przebiegu wycieczki jest to nieistotne.
Rowerem jeżdzę odkąd umiem chodzić albo jeszcze dłużej :) Kiedyś (podstawówka, liceum, studia) jeździłem więcej, teraz niestety sporo mniej (ehh ta praca...) ale jakoś daję radę :)