Tradycyjnie już o tej porze roku Częstochowskie Forum Rowerowe wybiera się na wspólne orbitowanie. Co roku stówka więcej - tym razem 500 :) Żyłem tym wyjazdem od dłuższego czasu, w sobotę poprzedzającą start nie mogłem spać ;) Od około 21 (start o północy) działałem już na pełnych obrotach walcząc z pojemnością plecaka (4l) do którego trzeba było upchać trochę ciuchów, żeli, batonów itp ;) Zdecydowanie stwierdzam, że muszę kupić większy :D
Około 23:30 wyjechałem spokojnie kręcąc na miejsce startu. Gdy dojechałem czekali już praktycznie wszyscy. Szybkie grupowe foto i równie szybki start. W tym momencie wszystkie założenia co do wspólnej jazdy i prędkości (przynajmniej nocą) poszły gdzieś... Większość grupy wypruła do przodu jak szaleni ;) Ja nie zamierzałem przesadzać, tym bardziej, iż miałem obawy o kolano które niedawno mi się odezwało. Jednak zmiana ustawienia siodełka, narzucenie większej kadencji i związane z tym lżejsze przełożenie (większość trasy przejechałem na przełożeniu w okolicach 32:15(13) ) pozwoliło spokjnie kręcić utrzymując sensowną średnią. W Działoszynie - pierwszym punkcie "rozpiski" byliśmy i tak parę minut przed założonym czasem. Od tego momentu połaczyliśmy grupki i jechaliśmy spokojnie kręcąc i w miarę możliwości czekając na resztę. W Rudej (punkcie wejścia na Orbitę) odpadła Abovo - wysiadły kolana - pojechała do Wielunia na pociąg. My kręciliśmy dalej z małym postojem na gorącą kawę/herbatę około 4. nad ranem - zimno/wilgoć dające od pól podczas jazdy krajową 8-ką dały nam się we znaki. Później zaczęło się przejaśniać i kręciliśmy trzymając tempo do Przedborza na śniadanko. W międzyczasie od grupki odłączały się kolejne osoby. Z krydusem dojechaliśmy na śniadanie około 10, mając średnią prędkość jazdy 23km/h. W restaruacji śniadanko oraz zmiana ciuchów. W tym momencie miałem już wyrównaną życiówkę więc nie było już strasznego ciśnienia - plany dojazd do Włoszczowej i ocena sytuacji. Ostatecznie we Włoszczowej zakończyłem orbitowanie. Stwierdziłem, że niesamowicie ćiężko będzie się dostać do Zawiercia biorąc pod uwagę profil tego odcinka, coraz ciężej też było z pociągami. Cztery litery też już mocno piekły (niestety długie spodnie mam tylko Lidlowe a wkładka w nich jest niespecjalna), zmęczenie spowodowane niewyspaniem również dało się we znaki. Czekając na przesiadkę w Zawierciu spałem już na stojąco. Wcześniej jeszcze we Włoszczowej musiałem przejechać z jednego końca miasta na drugi (wrócić) - z dworca Włoszczowa na dworzec Północ - zamieszanie z pociągami. Na dworcu w Zawierciu dołączył (o ile cokolwiek pamiętam) voit i razem pojechaliśmy pociągiem do Częstochowy. W trakcie podróży udało mi się troszkę odżyć i z dworca pkp w czwie całkiem dobrym tempem dojechałem jeszcze na rowerze do domu.
Ostatecznie 211km orbitowania + kręcenie po Włoszczowej + dojazdy na lini centrum czwy-dom = 240km: życiówka pobita o 30% - jest dobrze :)
Dzięki Wam chłopaki: krydus, roweromaniak, JotBeee, cameleon0, i chyba markon. W szczególności uznania dla krydusa za cierpliwość i pilotowanie mnie do Włoszczowej chociaż spokojnie mógł kręcić większym tempem... Warto było dla Was wszystkich wziąć udział w Orbicie.
Rowerem jeżdzę odkąd umiem chodzić albo jeszcze dłużej :) Kiedyś (podstawówka, liceum, studia) jeździłem więcej, teraz niestety sporo mniej (ehh ta praca...) ale jakoś daję radę :)