Setka - Ostrowy Nad Okszą i nie tylko

Sobota, 7 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Od dłuższego czasu planowaliśmy dalszy wyjazd - czekaliśmy na dobrą pogodę i odpowiednią ilość czasu. Prognozy pogody oraz grafik wskazywały, że te warunki zostaną spełnione w sobotę :) Mieliśmy jechać z Ewą, w piątek dołączył jeszcze Łukasz co mnie ucieszyło - im nas więcej tym lepiej się kręci :)
W piątek wszystko pięknie wyczyściłem i nasmarowałem, pozostało czekać do soboty :)
Start punktualnie o umówionej godzinie, dojazd po Ewę i ruszamy pod M1 po Łukasza. Razem w grupie przyjemnym tempem (cały czas z górki) do Czarnego Lasu, a potem prawie offroad drogą (jeśli można tak to nazwać) przez Nową Wieś do Ostrów nad Okszą.
Wertepy chyba mocno wytrząsły nowy rower i w Ostrowach prawie bym zgubił koło - poluzował się szybkozamykacz. Cóż - jak to na początku - wszystko trzeba podokręcać...
Nad zalewem w Ostrowach urządziliśmy sobie dłuższą przerwę jako, że Łukasz zgłodniał, poza tym serwowali bardzo dobre zapiekanki z pieca oraz piw....tfu...izotonik ;)


Troszkę fotek oraz wygłupów na placu zabaw i posileni w dobrych nastrojach ruszamy dalej :)
Wiejskimi mało uczęszczanymi dróżkami przez Borową i Władysławów docieramy do Zawad, skąd przez Zbory, Szyszków, Rębielice Szlacheckie i Wilkowecko docieramy do Waleńczowa gdzie w końcu napotykamy upragniony sklep :) Wcześniej przez całą drogę od Zawad nie było czynnego żadnego sklepu - mało tego - nie było sklepu w ogóle ;)
Łukasz zaczął już nerwowo spoglądać na ilośc kilometrów na liczniku oraz wypytywać o drogę powrotną, ja stwierdziłem jednak, że postaram się troszkę urozmaicić powrót ;)
Z Waleńczowa bocznymi drogami docieramy do Kłobucka skąd kierujemy się dalej w kierunku Wręczycy. Droga niestety jest w remoncie (co nie przeszkadzało okolicznym mieszkańcom (eh to SKL) jechać na czerwonym pod prąd - bo po co czekać) więc w pewnym momencie trzeba było poszukać alternatywnej drogi do Grodziska. Wyszło to bardzo fajnei - troszkę klucząc polnymi drogami przeprawiamy się przez rzekę i wyjeżdzamy w Pierzchnie gdzie następuje zmiana trasy i ze względu na Łukasza kierujemy się już prostą drogą do Częstochowy.
Tym sposobem pierwsza setka w sezonie stała się faktem, aczkolwiek jest niedosyt ponieważ noga dzisiaj podawała świetnie (zasługa nowego roweru?) i gdyby nie brak czasu  to myślę, że realne było by jeśli nie 200 to chociaż 150km. A dzień wcześniej wykręciłem jeszcze 50km w zwykłych spodenkach bez wkładki - więc dystans dobowy wyniósł ponad 150km i zmęczenia nie czuć :)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!