Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2014

Dystans całkowity:712.76 km (w terenie 11.50 km; 1.61%)
Czas w ruchu:32:37
Średnia prędkość:20.67 km/h
Maksymalna prędkość:48.70 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:50.91 km i 2h 30m
Więcej statystyk

No to sobie rower wyczyściłem... kur... eh ta pogoda.... :/

Niedziela, 29 czerwca 2014 · Komentarze(0)
W niedzielny poranek naszła mnie chęć odpicowania roweru.
Szmatki i pędzelki w ruch, wszystko pięknie wyczyściłem, dotarłem z najmniejsze zakamarki.
Rower wyglądał lepiej niż nówka ze sklepu...
Nasmarowałem jeszcze łańcuch (White Lightning Epic - więc szybko odparowujący) i zostawiłem na parę godzin.
Po obiedzie stwierdziłem, że pojeżdzę chwilkę bo pogoda ładna, a ze zdjęć satelitarnych oraz wszelakich serwisów pogodowych wynikało, że do opadów mam jeszcze jakieś 4 godziny...
Tak więc wyruszyłem...
Nie ujechałem nawet 30-tu minut jak zaczęło padać :(
Najpierw delikatnie - tak, że prawie wysychało na bieżąco.
Podjąłem decyzję o powrocie.
Zabrakło mi około 2km do domu jak rozpętała się masakra....
Kur...
Rower upierniczony, zalany i zapiaszczony wszędzie gdzie się da...
Ciuchy również. Z butów wylewałem wodę...
Przy okazji przyliczyłem glebę...
Pier...lę taką robotę. Ile może kur... padać...
Trzeba chyba uciekać z tego kraju w jakieś normalne miejsce...

Na koniec przepraszam za ton wpisu - ale jestem mocno zdenerwowany...
Ogólnie opady i pogoda pokrzyżowały wiele planów rowerowych w tym miesiącu.
A właściwie pokrzyżowały praktycznie wszystkie plany.
Musiał bym chyba nie pracować i być jasnowidzem by trafić w pogodę...

Złoty Potok - dzień na złość...

Sobota, 28 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Według prognoz ostatni dzień weekendu kiedy miało być ładnie... taaaa...
Były plany na dalszą jazdę dużą ekipą - wyszło jak wyszło...
Już samo przygotowanie do jazdy pokazało, że dzień nie zapowiada się najlepiej...
Od rana spory wiatr, oparłem rower o bramę, przetarłem golenie amortyzatora, wyczyściłem łańcuch i poszedłem odłożyć szmatkę.
W tym momencie ogromny podmuch wiatru spowodował, że rower wylądował na ziemi :(
Większość energii przejeła na siebie kierownica i pedał, ale niestety wygląda na to, że ucierpiał hak przerzutki, kur....
No ale nic - szybkie oględziny - przerzutki działają (aczkolwiek jutro muszę dokładnie zerknąć co i jak), ruszamy w trasę.
Ostatecznie wyszło do Złotego Potoku przez Olsztyn i Zrębice oraz powrót podobnie, w Częstochowie drogą wzdłuż Warty.
Miało być więcej....
Ale tak...
W drodze do Złotego cały czas mocny wiatr w twarz więc o dobrym tempie nie było mowy, plus dodatkowa strata energii...
W drodze powrotnej oczywiście wiatr się odwrócił - i znowu w twarz...
I jak tu bić rekordy...
Po powrotnym postoju w Leśnym w Olsztynie były plany by jechać dalej jeszcze nabić kilometrów - ale nie - to nie koniec nieprzyjemności - oczywiście zaczęło padać (w momencie gdy tworzę ten wpis opady przerodziły się w istny koniec świata...), więc decyzja - nie ma nabijania kilometrów - powrót do domu...
Cały dzień na złość, eh...

100. Częstochowska Masa Krytyczna

Piątek, 27 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Dzisiaj setna - jubileuszowa Masa Krytyczna :)
Nie mogło mnie nie być ;)
Ilośc osób spowodowała opadnięcie szczęki :)
Według podanych przed chwilą oficjalnych informacji w Masie udział wzięło 821 uczestników!
Rekord pobity dwukrotnie? :D
Dziękujemy za te 10 lat (dziesięciolecie w sierpniu będzie o ile pamiętam) i oby tak zawsze :)
Po masie troszkę jeszcze pokręciłem nabić kilometry i podgonić średnią ;)

Pracowo/Rowerowo/Zakupowo

Czwartek, 12 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Stwierdzam, że człowiek się do dobrego szybko przyzwyczaja ;)
Dzisiaj jako, że praca plus chciałem pozałatwiać parę spraw w mieście - tak więc wybrałem się starym rowerem.
Wrażenia? Jakoś tak cięzko się kręci ;)

Poraj

Środa, 11 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Korzystając z dobrej pogody zaplanowaliśmy już wcześniej z Ewą wieczorno/nocny wypad :)
Prognozy pogody się sprawdziły więc nie pozostało nic innego jak zabrać oświetlenie i ruszać w trasę :)
Mieszając trochę asfaltu i terenu docieramy ładnym tempem do poraja na zachód słońca - niestety chmury spowodowały, że słońca specjalnie widać nie było ;) Krótka przerwa nad wodą i ruszamy w drogę powrotną planując objechać cały zbiornik dookoła.
Niestety już się sciemniało a nasze umiejętności nawigacyjne po ciemku w lesie nie należą do najlepszych więc trochę się pomotaliśmy ale ostatecznie udało się znaleźć właściwą drogę.
Zaczęło się też powolutku ochładzać więc powrót troszkę inną trasą by jak najszybciej dotrzeć do domu.