Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:9166.17 km (w terenie 291.71 km; 3.18%)
Czas w ruchu:416:07
Średnia prędkość:20.86 km/h
Maksymalna prędkość:442.00 km/h
Suma podjazdów:460 m
Liczba aktywności:156
Średnio na aktywność:58.76 km i 2h 52m
Więcej statystyk

Jurajskie Sciezki - Mirów/Bobolice

Sobota, 6 września 2014 · Komentarze(0)
Jakoś tak wyszło, że całe lato zleciało a ja nie miałem okazji się wybrać do Bobolic.
Miałem też plany objechać całe Jurajskie Ścieżki.
Okazja nadarzyła się dopiero we wrześniu. Idealna pogoda - ciepło i bezchmurnie - nic tylko wsiadać na rower i jechać.
Ruszyłem standardowo w kierunku Olsztyna Jagiellońską i Aleją Pokoju do huty. Koło huty spotykam Krzarę z którym jedziemy parę km, Krzysiek odbija w stronę Skrajnicy a ja prosto do Olsztyna.
Krótki postój na rynku - musli i izotonik - po czym ruszam dalej - jako, że dość mi się tego dnia spieszy (chciałem wrócić przed zmrokiem) to do Złotego Potoku jadę prosto asfaltem w kierunku Janowa.
Od Złotego cała trasa już jurajskimi asfaltowymi ścieżkami rowerowymi pomieszana z kawałkami szlaków rowerowych.
Ostrężnik - prosto do Żarek - Mirów - Bobolice - wjazd na zamek - Żarki (przerwa na Zapiekankę koło Sanktuarium) - Czatachowa - Brzeziny (najmniejsza wioska w woj. śląskim - 12 osób) - Trzebniów - Ostrężnik.
Porwót do domu tą samą trasą jak w południe.
Na koniec po powrocie wyłączylem gps i pojechałem jeszcze do Blachowni do bankomatu nabić trochę dodatkowych kilometrów ;)


Rynek w Olsztynie


Staw przy pałacu Raczyńskich


Fontanna przy pałacu Raczyńskich


Miejsce postoju przy ścieżce rowerowej niedaleko Ostrężnika


Sanktuarium w Leśniowie


Zamek w Bobolicach



Selfie ;)



Zamek w Bobolicach z drugiej strony


Zamek w Mirowie



Pustelnia w Czatachowie


Olsztyn nocą

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · Komentarze(1)
Jakiś czas temu na facebookowej grupie padła propozycja wspólnego wieczorno/nocnego wypadu do Olsztyna celem uchwycenia księżyca w pełni.
Wieczór zapowiadał się naprawdę upalnie (i tak też było), tak więc nie można było odpuścić.
Po zbiórce pod Jagiellończykami ruszyliśmy w trójkę (reszta niestety nie dotarła) Aleją Pokoju, koło huty, rowerostradą do Skrajnicy. Na polnej drodze ze Skrajnicy do Olsztyna spotykamy Roberta który jak się okazało również podobno był na zbiórce ale najwyraźniej się minęliśmy ;)
Parę zdjęć i ruszyliśmy na zamek. Oczywiście więcej zdjęć niż jazdy ale taki w sumie był cel ;) Kilka sesji w paru miejscach z finiszem na rynku i w tempie wyścigowym wracamy do Częstochowy przez Kusięta :) Godzina 23, krótki rękawek i +22 stopnie - to lubię :)




Zdjęcia autorstwa Oli, Pawła, Roberta oraz mojego ;)

Pseudo Decathlon Orbita 2014 absolutnie bez historii...

Niedziela, 20 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Cóż, tegoroczna Decathlon Orbita którą miałem wpisaną od dawna w grafiku, niestety przejdzie bez echa w moim dzienniku.
Stało się tak z wielu powodów, ale po kolei...
Nauczony doświadczeniem sprzed dwóch lat, tym razem zaplanowałem rozpoczęcie orbitowania w ciągu dnia w Zawierciu - nie jestem przyzwyczajony do jazdy bez snu (dawniej start o północy, a w tym roku o 22) i dwa lata temu nieprzespana noc spowodowała o zakończeniu orbitowania.
Według grafika pierwsza grupa przez Zawiercie przejeżdzać powinna koło 12 i tak było rozplanowane.
Z Częstochowy wyruszyło 35 osób z czego 18 na cały dystans (8 trekking/góral), w Zawierciu rozpocząć miało 9 osób - to wróżyło jazdę do końca całkiem fajną grupą osób akceptowalnym tempem.
Niestety grupa Zawierciańska się rozsypała jeszcze przed startem - każdy wystartował o innej godzinie - kompletnie olewając grafik - i gdzie tu idea wspólnego kręcenia?
Ja planowałem trzymać się terminu tak więc o 11:20 dotarłem PKP do Zawiercia gdzie czekał na mnie damzac. Wspólnie pojechaliśmy na skwer gdzie relaksował się Mr Dry. Po krótkim postoju i pogawędce ruszyliśmy wspólnie z damzac'iem w trasę - Mr Dry został i oczekiwał pierwszej grupy która była dosłownie kilka kilometrów od nas  - liczyliśmy, że i tak nas później dogonią - gdyż jechali na szosach i mieli naprawdę zawrotne tempo.
Tak też stało się na około 30-tym kilometrze, i dalej jechaliśmy razem przez około 10km zdecydowanie szybszym tempem. Chłopaki na szosach zdecydowali się na postój, a my pojechaliśmy dalej.
Na obiad w Brynku dotarliśmy około 25 minut przed planowanym rozkładem jazdy.
W jadłodajni samotnie czekał na nas voit ;)
W trakcie obiadu nastąpiło przeglądanie raportów z trasy, telefony i niestety dość niemiłe zaskoczenie.
Okazało się, że sporo osób zakończyło orbitę wcześniej (upały? forma?), damzac wraca do Myszkowa, voit do Częstochowy i na dobrą sprawę na trasie są już tylko szosowcy, cyborg adamas jadący własną (dłuższą o 100km) wersję Orbity i krzara gdzieś daleko daleko daleko...
Jako, że dla mnie ideą Orbity - poza oczywistą okazją do wykręcenia życiówki, jest przede wszystkim wspólne kręcenie kilometrów, pomaganie, wspieranie i motywowanie się nawzajem, a do jazdy zostali mi tylko szosowcy, z którymi zdecydowanie nie mogę się równać, w tej sytuacji z bólem serca byłem zmuszony podjąć decyzję o powrocie z voit'em do Częstochowy - ale zdecydowanie wolę tą opcję od samotnego kręcenia - w towarzystwie zawsze raźniej.
Pojechaliśmy przez Koszęcin i Boronów z małym postojem w Konopiskach nad wodą w Pająku, gdzie była okazja posilić się oraz napić zimnych napojów :)
Po dotarciu pod Altanę niepocieszony stwierdziłem, że nabiję jeszcze trochę kilometrów samemu i drogą na około przez Czarny Las pojechałem do Kamyka i dalej do Kłobucka, po cichu licząc, że wyjadę na spotkanie mocnej szosowej grupie. Aczkolwiek była na to jednak zbyt wczesna pora. Krótki postój w Kłobucku i powrót do Częstochowy - wykręcone dodatkowe 40km - parę minut po 21 docieram do Altany Żywiec gdzie zebrała się już spora grupa oczekująca na na wybrańców którzy podjęli się pokonania całej trasy.
Docierają niecałe 30 minut po mnie - jak mówiłem tempo mieli zawrotne - gratulacje!

Razem z dojazdem na PKP oraz powrotem do domu Orbitę zamykam wynikiem 169.72km i jestem mocno niepocieszony, gdyż patrząc na wczorajszą formę i dzisiejsze zmęczenie (a właściwie jego brak) myślę, że dzień był spokojnie na wykręcenie życiówki w okolicach 300+ ...

Mimo wszystko jakieś pozytywy są - pobite rekordy czasowe na paru dystansach i póki co najdłuższy wypad w sezonie a także niezła średnia.



Olsztyn z CWR

Poniedziałek, 7 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Plany były inne, ale jak to plany - lubią się zmieniać ;)
Docieram na Biegana a tam spora ekipa czeka więc jedziemy.
Zapaleni terenowcy więc do Olsztyna koło Złotej Góry, Legionów, Zieloną Górę, Kusięta, Towarne.
Trek spróbowal troszkę innej jazdy niż zwykle. Wprawdzie w Zielonej Górze nie ukończyłem podjazdu w lesie - zabrakło przełożeń (niestety nie miałem czasu wyregulować lekkich :/ ), ale i tak przyjemna odmiana od "standardowej" jazdy.
W pewnym momencie odłączamy się od grupy i w cztery osoby jedziemy asfaltem na rynek w Olsztynie, szybkie zakupy w sklepie i czekamy na resztę pod parasolkami.
Gdy wszyscy już dotarli rozdzielamy się pownownie, cześć jedzie na zamek i Sokole a my w piątkę pożarówką do Częstochowy.
Koło dworca PKP Raków żegnamy się z Edytką i jedziemy wzdłuż Warty do centrum miasta.
Eskortuję jeszcze kawałek Olę i postanawiam dalej dokręcić jeszcze brakujące kilometry do setki przez Grabówkę, Lisiniec, Gorzelnię, Blachownie - co udaje się na luzie :)
Kolejny udany wypad i kolejna setka w sezonie :)

Popołudniowy Poraj z CWR

Czwartek, 3 lipca 2014 · Komentarze(0)
Prognozy pogody obiecujące, więc dzień wcześniej ustawiliśmy się na facebookowej grupie w kwestii wspólnego wyjazdu.
Prognozy się sprawdziły, koniec pracy, na rowerek, kierunek Plac Biegańskiego - zbiórka :)
Odliczyło się nas 4 osoby tak więc ruszać czas :)
Z Częstochowy ścieżką wzdłuż Warty do terenów huty po czym dalej lasami koło monaru przez Dębowiec do Poraja.
Po drodze dołącza do nas kolega ale długo nie jedzie - problemy z kolanem.
Niedaleko monaru napotykamy w lesie policję - szukają zbiega ;) Jak się później okazało - raczej nie z monaru ;)
W Dębowcu najpierw spory podjazd, który jednak na końcu wynagradza zjazdem - 53.4km/h bez pedałowania :)
Przed samym Porajem napotykamy zbiorowisko ludzi, policję i zablokowaną drogę - autko do kasacji w rowie - i to prawdopodobnie o tego zbiega chodziło...
Objeżdzamy zbiornik w Poraju i na końcu na wale robimy przerwę na uzupełnienie płynów, posiłek oraz sweet focie bez których wyjazd by się nie liczył ;)



*autorem zdjęć jest telefon Sylwii ;) :P

Powrót do Częstochowy tą samą drogą - znów podjazd w Dębowcu - od tej strony cięższy, przy okazji przekonałem się, że muszę wyregulować najniższe przełożenia gdyż łańcuch przeskakuje. Na końcu przed Częstochową mała modyfikacja - powrót trasą, koło Michaliny i dalej wzdłuż bloków do al. Pokoju.
W centrum koło dworca PKP kończymy wyjazd i się rozdzielamy. Zerkam na licznik - niewiele brakuje do setki więc postanawiam sam jeszcze pokręcić i dobić kilometrów. Udaje się to na wielkim luzie - jako, że odliczając powrót do domu brakowało tylko 10km :)
Nie spodziewałem się setki i gps włączyłem dopiero na zbiórce więc ślad niekompletny, ale najważniejsze, że trasa pokonana w doborowym towarzystwie :)
Szacuek dla dziewczyn które zrobiły życiówki :)

Poraj

Środa, 11 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Korzystając z dobrej pogody zaplanowaliśmy już wcześniej z Ewą wieczorno/nocny wypad :)
Prognozy pogody się sprawdziły więc nie pozostało nic innego jak zabrać oświetlenie i ruszać w trasę :)
Mieszając trochę asfaltu i terenu docieramy ładnym tempem do poraja na zachód słońca - niestety chmury spowodowały, że słońca specjalnie widać nie było ;) Krótka przerwa nad wodą i ruszamy w drogę powrotną planując objechać cały zbiornik dookoła.
Niestety już się sciemniało a nasze umiejętności nawigacyjne po ciemku w lesie nie należą do najlepszych więc trochę się pomotaliśmy ale ostatecznie udało się znaleźć właściwą drogę.
Zaczęło się też powolutku ochładzać więc powrót troszkę inną trasą by jak najszybciej dotrzeć do domu.