Wpisy archiwalne w kategorii

Okolice Cz-wy

Dystans całkowity:11250.30 km (w terenie 480.21 km; 4.27%)
Czas w ruchu:508:36
Średnia prędkość:21.24 km/h
Maksymalna prędkość:63.90 km/h
Liczba aktywności:215
Średnio na aktywność:52.33 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Olsztyn nocą

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · Komentarze(1)
Jakiś czas temu na facebookowej grupie padła propozycja wspólnego wieczorno/nocnego wypadu do Olsztyna celem uchwycenia księżyca w pełni.
Wieczór zapowiadał się naprawdę upalnie (i tak też było), tak więc nie można było odpuścić.
Po zbiórce pod Jagiellończykami ruszyliśmy w trójkę (reszta niestety nie dotarła) Aleją Pokoju, koło huty, rowerostradą do Skrajnicy. Na polnej drodze ze Skrajnicy do Olsztyna spotykamy Roberta który jak się okazało również podobno był na zbiórce ale najwyraźniej się minęliśmy ;)
Parę zdjęć i ruszyliśmy na zamek. Oczywiście więcej zdjęć niż jazdy ale taki w sumie był cel ;) Kilka sesji w paru miejscach z finiszem na rynku i w tempie wyścigowym wracamy do Częstochowy przez Kusięta :) Godzina 23, krótki rękawek i +22 stopnie - to lubię :)




Zdjęcia autorstwa Oli, Pawła, Roberta oraz mojego ;)

Test 100km "mini-orbity" dokoła Cz-wy.

Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Od dłuższego czasu chodzi mi po głowie mini-orbita tak więc dzisiaj przetestowałem przygotowaną trasę.
Jakieś tam mini poprawki będą, ale czekam teraz na jakiś dzień z odpowiednią pogodą i próbuję pokonać tą pętlę kilka razy w ciągu dnia :)
Generalnie drogi dobre, trasa szybkiego ruchu pokonana 2x na światłach z przejściami dla pieszych, tylko w Choroniu niepotrzebnie zapędziłem się w las i piachy przez co musiałem prowadzić rower bo opony nie dawały rady...


Olsztyn z CWR

Poniedziałek, 7 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Plany były inne, ale jak to plany - lubią się zmieniać ;)
Docieram na Biegana a tam spora ekipa czeka więc jedziemy.
Zapaleni terenowcy więc do Olsztyna koło Złotej Góry, Legionów, Zieloną Górę, Kusięta, Towarne.
Trek spróbowal troszkę innej jazdy niż zwykle. Wprawdzie w Zielonej Górze nie ukończyłem podjazdu w lesie - zabrakło przełożeń (niestety nie miałem czasu wyregulować lekkich :/ ), ale i tak przyjemna odmiana od "standardowej" jazdy.
W pewnym momencie odłączamy się od grupy i w cztery osoby jedziemy asfaltem na rynek w Olsztynie, szybkie zakupy w sklepie i czekamy na resztę pod parasolkami.
Gdy wszyscy już dotarli rozdzielamy się pownownie, cześć jedzie na zamek i Sokole a my w piątkę pożarówką do Częstochowy.
Koło dworca PKP Raków żegnamy się z Edytką i jedziemy wzdłuż Warty do centrum miasta.
Eskortuję jeszcze kawałek Olę i postanawiam dalej dokręcić jeszcze brakujące kilometry do setki przez Grabówkę, Lisiniec, Gorzelnię, Blachownie - co udaje się na luzie :)
Kolejny udany wypad i kolejna setka w sezonie :)

Popołudniowy Poraj z CWR

Czwartek, 3 lipca 2014 · Komentarze(0)
Prognozy pogody obiecujące, więc dzień wcześniej ustawiliśmy się na facebookowej grupie w kwestii wspólnego wyjazdu.
Prognozy się sprawdziły, koniec pracy, na rowerek, kierunek Plac Biegańskiego - zbiórka :)
Odliczyło się nas 4 osoby tak więc ruszać czas :)
Z Częstochowy ścieżką wzdłuż Warty do terenów huty po czym dalej lasami koło monaru przez Dębowiec do Poraja.
Po drodze dołącza do nas kolega ale długo nie jedzie - problemy z kolanem.
Niedaleko monaru napotykamy w lesie policję - szukają zbiega ;) Jak się później okazało - raczej nie z monaru ;)
W Dębowcu najpierw spory podjazd, który jednak na końcu wynagradza zjazdem - 53.4km/h bez pedałowania :)
Przed samym Porajem napotykamy zbiorowisko ludzi, policję i zablokowaną drogę - autko do kasacji w rowie - i to prawdopodobnie o tego zbiega chodziło...
Objeżdzamy zbiornik w Poraju i na końcu na wale robimy przerwę na uzupełnienie płynów, posiłek oraz sweet focie bez których wyjazd by się nie liczył ;)



*autorem zdjęć jest telefon Sylwii ;) :P

Powrót do Częstochowy tą samą drogą - znów podjazd w Dębowcu - od tej strony cięższy, przy okazji przekonałem się, że muszę wyregulować najniższe przełożenia gdyż łańcuch przeskakuje. Na końcu przed Częstochową mała modyfikacja - powrót trasą, koło Michaliny i dalej wzdłuż bloków do al. Pokoju.
W centrum koło dworca PKP kończymy wyjazd i się rozdzielamy. Zerkam na licznik - niewiele brakuje do setki więc postanawiam sam jeszcze pokręcić i dobić kilometrów. Udaje się to na wielkim luzie - jako, że odliczając powrót do domu brakowało tylko 10km :)
Nie spodziewałem się setki i gps włączyłem dopiero na zbiórce więc ślad niekompletny, ale najważniejsze, że trasa pokonana w doborowym towarzystwie :)
Szacuek dla dziewczyn które zrobiły życiówki :)

No to sobie rower wyczyściłem... kur... eh ta pogoda.... :/

Niedziela, 29 czerwca 2014 · Komentarze(0)
W niedzielny poranek naszła mnie chęć odpicowania roweru.
Szmatki i pędzelki w ruch, wszystko pięknie wyczyściłem, dotarłem z najmniejsze zakamarki.
Rower wyglądał lepiej niż nówka ze sklepu...
Nasmarowałem jeszcze łańcuch (White Lightning Epic - więc szybko odparowujący) i zostawiłem na parę godzin.
Po obiedzie stwierdziłem, że pojeżdzę chwilkę bo pogoda ładna, a ze zdjęć satelitarnych oraz wszelakich serwisów pogodowych wynikało, że do opadów mam jeszcze jakieś 4 godziny...
Tak więc wyruszyłem...
Nie ujechałem nawet 30-tu minut jak zaczęło padać :(
Najpierw delikatnie - tak, że prawie wysychało na bieżąco.
Podjąłem decyzję o powrocie.
Zabrakło mi około 2km do domu jak rozpętała się masakra....
Kur...
Rower upierniczony, zalany i zapiaszczony wszędzie gdzie się da...
Ciuchy również. Z butów wylewałem wodę...
Przy okazji przyliczyłem glebę...
Pier...lę taką robotę. Ile może kur... padać...
Trzeba chyba uciekać z tego kraju w jakieś normalne miejsce...

Na koniec przepraszam za ton wpisu - ale jestem mocno zdenerwowany...
Ogólnie opady i pogoda pokrzyżowały wiele planów rowerowych w tym miesiącu.
A właściwie pokrzyżowały praktycznie wszystkie plany.
Musiał bym chyba nie pracować i być jasnowidzem by trafić w pogodę...

Złoty Potok - dzień na złość...

Sobota, 28 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Według prognoz ostatni dzień weekendu kiedy miało być ładnie... taaaa...
Były plany na dalszą jazdę dużą ekipą - wyszło jak wyszło...
Już samo przygotowanie do jazdy pokazało, że dzień nie zapowiada się najlepiej...
Od rana spory wiatr, oparłem rower o bramę, przetarłem golenie amortyzatora, wyczyściłem łańcuch i poszedłem odłożyć szmatkę.
W tym momencie ogromny podmuch wiatru spowodował, że rower wylądował na ziemi :(
Większość energii przejeła na siebie kierownica i pedał, ale niestety wygląda na to, że ucierpiał hak przerzutki, kur....
No ale nic - szybkie oględziny - przerzutki działają (aczkolwiek jutro muszę dokładnie zerknąć co i jak), ruszamy w trasę.
Ostatecznie wyszło do Złotego Potoku przez Olsztyn i Zrębice oraz powrót podobnie, w Częstochowie drogą wzdłuż Warty.
Miało być więcej....
Ale tak...
W drodze do Złotego cały czas mocny wiatr w twarz więc o dobrym tempie nie było mowy, plus dodatkowa strata energii...
W drodze powrotnej oczywiście wiatr się odwrócił - i znowu w twarz...
I jak tu bić rekordy...
Po powrotnym postoju w Leśnym w Olsztynie były plany by jechać dalej jeszcze nabić kilometrów - ale nie - to nie koniec nieprzyjemności - oczywiście zaczęło padać (w momencie gdy tworzę ten wpis opady przerodziły się w istny koniec świata...), więc decyzja - nie ma nabijania kilometrów - powrót do domu...
Cały dzień na złość, eh...