W sobotę dość spontanicznie wybraliśmy się z Ewą na mały wypad rowerowy gdzie nogi poniosą i ile czasu starczy ;) Ostatecznie jechaliśmy przez Łojki, Blachownię do Wręczycy, potem przez Długi Kąt do Węglowic i dalej do jeziora położonego w Jeziorze ;) W międzyczasie niestey mój licznik odmówił posłuszeństwa :( Dość sympatycznie przebiegało pytanie okolicznych mieszkańców o drogę, ale ostatecznie trafiliśmy nad jeziorko ;) Po małym postoju kierunek Cisie, Blachownia po czym nastapiła decyzja czy jedziemy jeszcze gdzieś dalej czy wracamy. Padło na dalszą jazdę, ale w pewnym momencie zrobiło się ciemno co zwiastowało opady, więc ostatecznie obraliśmy drogę powrotną przez Konopiska koło pola golfowego. Do powrotu do domu zabrakło jakieś 10 może 15 minut gdy złapał nas deszcz :/ Ale ogólnie wypad baaardzo udany ;)
Wyruszyliśmy z Gnaszyna/Zacisza w troszkę innym kierunku, przez Sabinów, ale najpierw ja pomotałem trasę i przez Brzeziny wylądowaliśmy we Wrzosowej, a potem Ewcia chyba też i ostatecznie od Korwinowa do Olsztyna jechaliśmy żółtym szlakiem rowerowym (Szlak Przełomu Warty). Krótki postój w Leśnym na izotonik ;) Po czym dalej ruszyliśmy w stronę Turowa. Znowu lekkie zamieszanie, ale ostatecznie przez Kusięta wróciliśmy do Czwy :) Wyjazd rewelacja ;)
Pierwszy raz w sezonie w towarzystwie spokojny wypad Gnaszyn/Kawodrza/Wąsosz/Konopiska/Blachownia. Póki co najdłuższy wypad sezonu. Z Ewą to sama przyjemność ;)
Tradycyjnie już o tej porze roku Częstochowskie Forum Rowerowe wybiera się na wspólne orbitowanie. Co roku stówka więcej - tym razem 500 :) Żyłem tym wyjazdem od dłuższego czasu, w sobotę poprzedzającą start nie mogłem spać ;) Od około 21 (start o północy) działałem już na pełnych obrotach walcząc z pojemnością plecaka (4l) do którego trzeba było upchać trochę ciuchów, żeli, batonów itp ;) Zdecydowanie stwierdzam, że muszę kupić większy :D
Około 23:30 wyjechałem spokojnie kręcąc na miejsce startu. Gdy dojechałem czekali już praktycznie wszyscy. Szybkie grupowe foto i równie szybki start. W tym momencie wszystkie założenia co do wspólnej jazdy i prędkości (przynajmniej nocą) poszły gdzieś... Większość grupy wypruła do przodu jak szaleni ;) Ja nie zamierzałem przesadzać, tym bardziej, iż miałem obawy o kolano które niedawno mi się odezwało. Jednak zmiana ustawienia siodełka, narzucenie większej kadencji i związane z tym lżejsze przełożenie (większość trasy przejechałem na przełożeniu w okolicach 32:15(13) ) pozwoliło spokjnie kręcić utrzymując sensowną średnią. W Działoszynie - pierwszym punkcie "rozpiski" byliśmy i tak parę minut przed założonym czasem. Od tego momentu połaczyliśmy grupki i jechaliśmy spokojnie kręcąc i w miarę możliwości czekając na resztę. W Rudej (punkcie wejścia na Orbitę) odpadła Abovo - wysiadły kolana - pojechała do Wielunia na pociąg. My kręciliśmy dalej z małym postojem na gorącą kawę/herbatę około 4. nad ranem - zimno/wilgoć dające od pól podczas jazdy krajową 8-ką dały nam się we znaki. Później zaczęło się przejaśniać i kręciliśmy trzymając tempo do Przedborza na śniadanko. W międzyczasie od grupki odłączały się kolejne osoby. Z krydusem dojechaliśmy na śniadanie około 10, mając średnią prędkość jazdy 23km/h. W restaruacji śniadanko oraz zmiana ciuchów. W tym momencie miałem już wyrównaną życiówkę więc nie było już strasznego ciśnienia - plany dojazd do Włoszczowej i ocena sytuacji. Ostatecznie we Włoszczowej zakończyłem orbitowanie. Stwierdziłem, że niesamowicie ćiężko będzie się dostać do Zawiercia biorąc pod uwagę profil tego odcinka, coraz ciężej też było z pociągami. Cztery litery też już mocno piekły (niestety długie spodnie mam tylko Lidlowe a wkładka w nich jest niespecjalna), zmęczenie spowodowane niewyspaniem również dało się we znaki. Czekając na przesiadkę w Zawierciu spałem już na stojąco. Wcześniej jeszcze we Włoszczowej musiałem przejechać z jednego końca miasta na drugi (wrócić) - z dworca Włoszczowa na dworzec Północ - zamieszanie z pociągami. Na dworcu w Zawierciu dołączył (o ile cokolwiek pamiętam) voit i razem pojechaliśmy pociągiem do Częstochowy. W trakcie podróży udało mi się troszkę odżyć i z dworca pkp w czwie całkiem dobrym tempem dojechałem jeszcze na rowerze do domu.
Ostatecznie 211km orbitowania + kręcenie po Włoszczowej + dojazdy na lini centrum czwy-dom = 240km: życiówka pobita o 30% - jest dobrze :)
Dzięki Wam chłopaki: krydus, roweromaniak, JotBeee, cameleon0, i chyba markon. W szczególności uznania dla krydusa za cierpliwość i pilotowanie mnie do Włoszczowej chociaż spokojnie mógł kręcić większym tempem... Warto było dla Was wszystkich wziąć udział w Orbicie.
Rowerem jeżdzę odkąd umiem chodzić albo jeszcze dłużej :) Kiedyś (podstawówka, liceum, studia) jeździłem więcej, teraz niestety sporo mniej (ehh ta praca...) ale jakoś daję radę :)