Tera Orbita 2011

Poniedziałek, 25 lipca 2011 · Komentarze(1)
Co stało się już poniekąd tradycją - co roku o tej porze odbywa się kolejna edycja Orbity - co rok dłuższa ;) W tym roku i ja postanowiłem wziąć w niej udział :) Edycja 2011 - Tera Orbita i odcinek 400km :)
Patrząc na relacje rowerowych wymiataczy z Częstochowskiego Forum Rowerowego, mój wynik osiągnięty na orbicie wygląda trochę marnie, ale tak naprawdę więcej nie deklarowałem ;)
Ogółem wykręciłem 182,2km, z czego większość na orbicie, plus dojazd z domu na dworzec oraz powrót z orbity. Czasowo wyszło mniej więcej tak jak planowałem, więc spełniłem wszystkie swoje zaplanowane założenia. Jeśli nie jest to moja życiówka to przynajmniej baaaaardzo blisko granicy. Ale chyba jednak życiówka - tak mi to mówiły moje cztery litery w niedzielę wieczór ;) Na orbicie wykręciłem ~15% całkowitego dystansu przebytego jak na razie w tym roku :) Generalnie po długiej przerwie od roweru z roku na rok w ekspresowym tempie poprawiam wyniki.
Lukas w swojej forumowej relacji trochę zamieszał, ale trochę nas kręciło i wiele się działo, więc można było się zamotac co, kto, kiedy, gdzie ;)
Ale od początku:
Rowerowanie zacząłem o 8 rano, chociaż już w środku nocy nie mogłem spać ;)
Najpierw dojazd rowerem do Częstochowy na dworzec pkp, gdzie spotykam się z Abovo i razem jedziemy do Zawiercia. W Zawierciu kręcimy trochę po mieście i spotykamy się z czekającym na nas Rooneyem. Długo nie posiedzieliśmy, gdyż zaraz nadjechała 3-osobowa grupka harpaganów (Outsider, Rolando i chyba Białko) do której Rooney się dołączył, natomiast my razem z Abovo zaczęliśmy jechać w "kierunku wstecznym orbity" - na spotkanie orbitującym, co miało miejsce w "Karczmie u Stacha".
Po chwilowym postoju ruszyliśmy mocną grupą wymienioną przez Lukasa (Lukas, Faki, yoshimura, Mr. Dry, damzac i jeszcze parę osób) - naprawdę niezłym tempem - 30-35 na blacie - zostawiając za sobą trochę osób. Jadąc z tą grupą wymiataczy zanotowałem swój życiowy rekord średniej prędkości na odcinku 100km :D Dodatkową motywacją była perspektywa zbliżającego się obiadu w Brynku ;)
Posileni obiadem nadal kontynuujemy jazdę wysokim tempem - a miało być spokojnie ;) Niestety po jakimś czasie wychodzi mój brak doświadczenia na takich długich trasach i gdzieś pomiędzy Lublińcem a Ciasną odłączam się od grupy. No ale obstawiam, że chłopaki cisnęli sporo powyżej 30km/h - ja kręcac ~25km/h w błyskawicznym tempie zostałem w tyle. Ale fakt faktem dość długi odcinek podjazdu w okolicach Lublińca dał mi popalić. Poza tym popełniłem podstawowy błąd - chciałem się równać z szosowcami i resztą wymiataczy chociaż sam zwyke jeżdzę dużo niższym tempem ;)
Tak więc swoim spokojnym tempem kontynuowałem jazdę do Krzepic zmotywowany wizją słodkiego bufetu ;) Gdy tam docierałem to Krzara, Lukas i reszta ekipy już się zbierała do dalszej jazdy :) W Krzepicach stwierdziłem, iż mając w perspektywie konieczność udania się w poniedziałek rano do pracy, orbitowanie należy zakończyć, co też uczyniłem, i po małym posiłku razem z Fakim ruszyliśmy w kierunku Częstochowy. W drodze powrotnej pogoda dała popalić - lało jak z wiadra - co jeszcze bardziej motywowało do szybkiego powrotu.
Po powrocie wziąłem szybki prysznic, zjadłem kolację i udałem się do Altany wyczekiwać na przyjezdnych oraz spotkać się z resztą orbitujących na zakończenie orbity.
Podsumowując - świetnie się z wami kręciło i poznałem grupę wspaniałych ludzi.
Dzięki wszystkim za motywację i udział w orbicie, podziękowania dla sponsorów, w szczególności za napoje i słodkości, oraz w oczywiście dla krzary - wiadomo za co :)
Do zobaczenia na kolejnych wyjazdach!

Plakat:


Lekko nie było:




Podsumowanie w Altanie:




Standardowo ślad gps i profil prędkości/wysokości:


Komentarze (1)

Dzięki za udział w TO. Dla mnie to też niezapomniana doba w życiu. Do zoba na trasie.

krzara 19:41 piątek, 5 sierpnia 2011
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!